Dopadł mnie ostatnimi czasy obrzydliwy kryzys twórczy, ale mimo wszystko w tzw. międzyczasie powstały dwie kolejne wersje czapek prezentowanych na początku stycznia.
Jedna z nich to czapka Pana Męża – niepoprawnego wielbiciela Syrenek.
Nie, nie chodzi o płetwiaste i biuściaste wodne piękności ;D Chodzi o piękności
na czterech kołach z czasów PRLu.
I druga czapeczka, czyli wlazł kot na płot :)
Mam nadzieję, że w tym sezonie to już koniec czapkowego maratonu. Teraz na drutach przemykają skarpetki, ale że dzieje się to w zawrotnym tempie jednej skarpetki na dwa tygodnie, to jeszcze chwilę potrwa, zanim się pochwalę ;) Cóż, kryzys to kryzys...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie dla spamu.
To moje podwórko.