niedziela, 26 lutego 2017

Czapki pączkują nadal, aczkolwiek na szczęście już wolniej



Dopadł mnie ostatnimi czasy obrzydliwy kryzys twórczy, ale mimo wszystko w tzw. międzyczasie powstały dwie kolejne wersje czapek prezentowanych na początku stycznia.
Jedna z nich to czapka Pana Męża – niepoprawnego wielbiciela Syrenek. Nie, nie chodzi o płetwiaste i biuściaste wodne piękności ;D Chodzi o piękności na czterech kołach z czasów PRLu.





I druga czapeczka, czyli wlazł kot na płot :)

czapka na drutach


Mam nadzieję, że w tym sezonie to już koniec czapkowego maratonu. Teraz na drutach przemykają skarpetki, ale że dzieje się to w zawrotnym tempie jednej skarpetki na dwa tygodnie, to jeszcze chwilę potrwa, zanim się pochwalę ;) Cóż, kryzys to kryzys...

Lepiej późno niż później

Haaaloooo? Zagląda tu ktoś jeszcze? Przerwa w blogowaniu była całkiem zacna, ale wygląda na to, że już się skończyła ;) To lecimy :D  ...