Chustę Olilia Hani Maciejewskiej skończyłam niemal rok temu. Były pewne trudności z sesją foto, która w zasadzie trwała cały ten czas… Ale to tylko dowód na uniwersalność chusty, która sprawdza się o każdej porze roku.
O projekcie
wspominałam już wcześniej. Powstała z odzyskanego z UFOka Samarkanda (Holst
Garn) oraz własnej farbowanki. Dla przypomnienia zdjątko ;)
Wzór
zmotywował mnie na tyle, że w końcu dokupiłam drugi motek Smarkanda :) Łatwo nie było, choć
powinnam raczej napisać ‘lekko nie było’ – bo sam wzór jest łatwy i logiczny w
swej budowie oraz zrozumiały w opisie. Chodzi o rozmiar… Naprawdę podziwiam
dziewczyny robiące swetry na drutach 3,5 lub 4 (chłopaków też, żeby nie było). Muszę
tylko zaznaczyć, że wzór, a w zasadzie samo jego zakończenie, lekko
zmodyfikowałam. Naprawdę już nie dawałam rady… ;)
Chusta jest genialna. Największa, jaką mam i najbardziej
ulubiona. Latem i jesienią broniła mnie przed przeciągami w robocie, teraz
służy za szyjogrzej.
Piękna i te twoje farbowanki są świetne. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję!
Usuń