Co roku o
tej porze inne sprawy pochłaniają mnie bardziej niż tkanie, przędzenie czy
druting. Już tak jest i trzeba nad tym przejść do porządku dziennego.
Woła ogród –
choć ostatnio ograniczam się jedynie do podlewania i zbierania truskawek;
pielenie zupełnie zarzuciłam.
Woła domowa „mała
przetwórnia” – zaprawiłam już szparagi, syrop z kwitu bzu, teraz doszło
zbieranie surowców na nalewki.
Wołają
dzieci – no był Dzień Dziecka ;) Junior właśnie wrócił z wycieczki, trwa
jeszcze walka o oceny, ale już-już kończą się zajęcia popołudniowe.
I choć do
urlopu jeszcze dwa miesiące, a my póki co jesteśmy w dzikim pędzie, to
zbliżające się wakacje dają, jak co roku, nadzieję na chwilę wytchnienia.
Zaczynamy łapać oddech…
Wakacyjny
nastrój dodatkowo podkręca pogoda. W weekendy w domu modny stał się strój
niedbały i przewiewny oraz bose stopy. Dni są długie i nawet późniejsze powroty
z pracy nie są aż tak bardzo dotkliwe. Zawsze zdąży się wyskoczyć na rower lub
z kijkami do lasu.
Przy tym
wszystkim ciężko siąść do krosna…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie dla spamu.
To moje podwórko.