Najpierw uprzedzę pytania „sprzętowe” – przędę na Sonacie :) Od razu też się przyznam, że przygotowana czesanka nie jest pierwszą, którą przędłam.
A teraz wróćmy do „brody Mikołaja” – w celu ułatwienia sobie
pracy podzieliłam ją na 4 „brody Krasnoludków” (jak się przyjrzycie, to jedna
nawet wyszła z wąsami ;)
Naoliwiwszy kołowrotek gdzie trzeba zasiadłam na stołeczku i
zaczęłam kręcić. Runo jak pamiętacie było dość krótkie, więc przędłam bardzo
powoli na najniższym przełożeniu. Na szczęście mimo prania zostało trochę
lanoliny, więc włoski ładnie się „łapały”. Jednocześnie starałam się wyrzucić
jak najwięcej paprochów i zbitych kuleczek wełny (na szczęście super dużo ich
nie było). Nitka wyszła w miarę przyzwoita ;) a dzięki paprochom uzyskała charakter
nieco rustykalny ;)
Na każdą z dwóch szpulek sprzędłam po dwie „brody
Krasnoludków”. Następnie zdwoiłam nić. Z pomocą motowidła zdjęłam przędzę ze szpulki kołowrotka, związałam w czterech miejscach i zdjęłam z motowidła. Wyszło około 73 m. Nie mam niestety dokładnej
wagi, więc nie wiem ile moteczek waży.
Motek wyprałam oraz powiesiłam
z obciążeniem do wyschnięcia. Będzie teraz czekał na farbowanie :)
Dla porównania zamieszczam fotki z przędzenia pierwszej
partii runa – było w niej o wiele więcej przystrzyżeń, co miało
odzwierciedlenie w gotowej nici.
Ten motek jest już innego koloru ;)
Super!
OdpowiedzUsuńNo to teraz czekamy na tkanie :D