środa, 31 stycznia 2018

Uniwersalne krzyżyki



Podobno nic w przyrodzie nie ginie, tylko zmienia właściciela. Miesiąc temu miałam przygotowany tekst o uniwersalnych krzyżykach, ale jak przyszło co do czego, czyli konkretnie do publikacji, to wsiąkł. I mimo intensywnych trzydniowych poszukiwań nie odnalazł się. Pozostawiam Szanownych Czytelników (i siebie) z pytaniem: u kogo zatem się odnajdzie? Ta niewiedza jest trochę przerażająca, o jeśli tą osobą będzie np. mój Szef? ;) Tu można pociągnąć temat i przywołać prawa Murphy’ego, ale nie o tym chciałam…
Chciałam o uniwersalnych krzyżykach. Bo jest tak, że chyba niemal każdy wzór czy motyw opisany krzyżykami, obojętnie w jakiej technice: tkania, drutowania, szydełkowania czy haftu, da się w miarę swobodnie przełożyć na pozostałe. Uwielbiam tą wielowymiarowość sztuki rękodzielniczej :) Wszystko można łączyć i dzielić zarazem.
I bardzo się cieszę, że jako tako daję sobie radę z wszystkimi czterema sposobami wykorzystania krzyżyków :)
Tak jak planowałam, do utkanego w grudniu zielono-zielonego szala, który zaprezentowany został dumnie w inaugurującym rok 2018 wpisie, zrobiłam czapkę.
Najpierw z wzoru tkackiego wyekstrahowałam motyw na czapkę.



Czapkę zrobiłam na drutach, ale sam motyw został wyszyty :)


A dla urozmaicenia i podkreślenia nawiązania kolorystycznego do szala, brzeg czapki zrobiłam brioszką.

tkany szal

Tylko zima znów gdzieś zaginęła w całej akcji :D

Na pocieszenie śpiąca słodkim snem niewiniątka Bestia.

niedziela, 28 stycznia 2018

Jedna godzina, dwa farbowania



Często bywa tak, że długo zbieramy się do jakiegoś działania, a czas ten jest całkiem nieadekwatny do czasu rzeczywistego wykonania danej czynności. Tak jest choćby w przypadku publikowania nowych wpisów na blogu ;)
Tym razem powyższy przypadek dotyczył farbowania, a zasadniczo przefarbowania - aż dwóch rzeczy ;) W sumie to trzech, bo w skład zestawu wchodziła para skarpetek. Decyzja o przefarbowaniu, jego sposobie i kolorach, zapadła już dawno; przekładane z kąta w kąt rzeczy do przefarbowania zaczęły mnie już denerwować. Bo ile można patrzeć na własne wpadki :)

Udzierg
To efekt bardzo nieudanego eksperymentu farbiarskiego. Jak na złość był to pierwszy i jak dotąd jedyny płatny wzór, który zakupiłam (nie licząc wzorów z książek i czasopism). Cienka włóczka, cienkie druty, masa machania… Na szczęście niektóre błędy da radę choć częściowo naprawić.
Po przefarbowaniu nitka wygląda całkiem, całkiem zachęcająco :)




Wcześniej wyglądało to tak:



Skarpetki
Zrobiłam je niemal rok temu z naturalnie farbowanego motka Trekkinga Zitrona. Kolory – brązy z orzecha włoskiego i niebieskości z aronii były w sumie nawet do zaakceptowania, ale mimo wszystko nie do końca byłam do nich przekonana. Wybór padł na czerwienie.




Tak wyglądały przed farbowaniem:
 


Przy okazji przekonałam się, że skarpetki do roztworu barwiącego należy wkładać raczej razem, nie osobno. Chyba, że chcemy uzyskać różne odcienie ;)

Cała akcja przebiegła szybko i sprawnie. Zajęła godzinę – łącznie z przygotowaniem kuchni i całkowitym jej posprzątaniem po zakończeniu farbowania. Farbowanie nie jest wcale tak czasochłonne i nie wymaga nie wiadomo jakiego wysiłku organizacyjnego. Grunt to dobra organizacja i pewność, co z czym i jak chcemy zrobić :)

poniedziałek, 22 stycznia 2018

Jest zima – jest czapka


I wszystko pięknie się zgrało :) Zima w końcu się pojawiła, a wraz z nią skończyłam czapkę znakomicie dopełniającą ostatnio utkany szal. Czapka powstała według własnego pomysłu, i co więcej – wyszła dokładnie taka, jaką sobie wymyśliłam. Ma podwójne nauszniki oraz brzeg. Jestem z niej bardzo zadowolona :)

czapka na drutach



Razem z szalem stanowi fantastyczny komplet. A co najważniejsze – wyglądam w nim jak człowiek ;)


Dane techniczne:
Wzór: własny
Materiał: Jawoll Superwash (Lang Yarns) oraz własnoręcznie farbowany Lifestyle (Zitron)
Druty: 2,5


I jeszcze słowo o markerach. W trakcie drutowania czapki wpadłam na pomysł zrobienia markerów. Do tej pory jako markerów używałam kawałków włóczki, ale było to bardzo niewygodne. W drodze nagłego olśnienia ;) wykorzystałam małe agrafki, którymi przypinane są metki do ubrań (które to agrafki pieczołowicie gromadzę teraz-już-wiem-po-co) oraz guziki odcięte od T-shirtów wykorzystanych do tkania dywaników (teraz-też-już-wiem-po-co). Rozwiązanie proste i genialne, i na pewno nie wpadłam na nie pierwsza, ale przede wszystkim praktyczne i estetyczne. Markery spisały się świetnie.


poniedziałek, 8 stycznia 2018

Gdzie ta zima, ja się pytam?



Z roku na rok jest coraz gorzej. Wygląda na to, że mamy już tylko dwie pory roku: suchą i deszczową. Choć w sumie to od jakiegoś roku tylko deszczową ;) *
Tak czy inaczej mam wrażenie, że jest coraz mniej okazji do noszenia ciepłych czapek i szali. Co oczywiście jest dramatem i tragedią oraz złem wszelakim dla osób je robiących celem noszenia. Czyli takich jak ja, na przykład. Niemniej jednak, jak Szanowni Czytelnicy zapewne nieraz się już przekonali, jestem osobą niezwykle zdeterminowaną w pewnych sprawach. Z uporem maniaka popełniam kolejne zimowe akcesoria odzieżowe. I tak w okresie noworocznym utkałam kolejny szalik.



Wzór pochodzi z Handweaver’s Pattern Book Marguerite Porter Davison. Początkowo, w pędzie, odczytałam nazwę jako Happy Butterflies. Wydała się taka ładna i odpowiednia :) Ale rzeczywistość szybko sprowadziła mnie na ziemię, a w zasadzie do spraw przyziemnych: kiedy wyostrzyłam wzrok zobaczyłam Nappy’s Butterflies :D No, już trochę mniej romantycznie, prawda?

tkany szalik

szal ręcznie robiony




Jeśli chodzi o tkanie, to popełniłam drobny błąd przy przewlekaniu, ale skorygowałam go bardzo szybko instalując we właściwym miejscu prowizoryczną strunę nicielnicową z resztki bawełnianej osnowy. Nieśmiertelna bawełna Aniluxu spisała się jak zwykle znakomicie i szczęśliwie dotrwała w całości do końca tkania. Poglądowo zamieszczam zdjęcia prowizorycznej, aczkolwiek bardzo trwałej struny, oraz pustej, przez którą pierwotnie omyłkowo przewlekłam nić osnowy.



Dane techniczne:
Wymiary: 180cm x 24cm (bez frędzli), dla pazura dodałam chwosty ;)
Materiał: Jawoll Superwash (Lang Yarns) oraz Lifestyle (Zitron) własnoręcznie farbowany (małe przypomnienie ;)



 

Gotowy szal bardzo pozytywnie mnie zaskoczył – jest dość lekki, miękki i nie gryzie (z wyjątkiem Pana Męża, ale jego zawsze wszystko gryzie, pewnie nawet akryl ;D)
I nie mogę się już doczekać, kiedy go założę.

* Opis warunków pogodowych zdecydowanie dotyczy nizin. Nie wiem jak jest w górach, bo tam nie mieszkam. Mogę jednak mieć podejrzenia, że czasem bywa tam śnieg.

PS Po obejrzeniu dzisiejszej prognozy pogody wydaje się, że zima usłyszała apel :)

Lepiej późno niż później

Haaaloooo? Zagląda tu ktoś jeszcze? Przerwa w blogowaniu była całkiem zacna, ale wygląda na to, że już się skończyła ;) To lecimy :D  ...