wtorek, 26 lipca 2016

Post śródwakacyjny, czyli matka w pędzie pędzi dalej



Wpis miał powstać z początkiem wakacji. Miał być o tym, jak to wspaniale, że owe wakacje się rozpoczynają. O tym, jakie niosą ze sobą nadzieje – oczywiście ogromne ;) - więcej czasu, więcej chęci, dłuższe dni… Dzieci w zmiennej konfiguracji personalnej, ale jednak w domu. Czyli posprzątane, obiad na stole, czasem nawet ciasto, i w ogóle. Nic, tylko prząść, tkać, farbować i robić na drutach. I to wszystko naraz!
Jednak jak zwykle Życie wespół w zespół z Panią Śmiercią miały własny pomysł. Jak to mówią: chcesz rozśmieszyć Pana Boga, to opowiedz mu o swoich planach.
Ale do rzeczy. Tempo chwytania się za kolejne aktywności przeraża mnie samą i graniczy już z chorobą. Tym razem - głównie z konieczności, ale trochę (?) również z własnej woli, zapaliłam się do tematów wnętrzarskich oraz odnawiania mebli. Tak się Życie potoczyło, że muszę doprowadzić do stanu używalności spore i solidnie zagracone mieszkanie. Byłoby NIECO łatwiej, gdybym miała na ten cel nieograniczone, a przynajmniej spore, środki finansowe. A tak pozostaje przede wszystkim zakasanie rękawów…
Na pierwszy ogień (pierwsze koty?) poszedł stary, naprawdę wzbudzający litość, stołek z przedpokoju. Niewielki, z szeroko rozstawionymi nogami i okropnie brudnym, poprzecieranym obiciem… Ale… nogi i ramę wykonano z drewna dębowego. Stołek pamiętał pewnie lata 80, a może nawet i 70. Przez wiele lat służył za coś w rodzaju budy dla psa – pod nim pies miał swoje legowisko. Z tej racji nogi stołka były niesamowicie brudne. Wierzcie, zasłużył na lifting, naprawdę.


Drewno zostało porządnie wyszorowane gąbką z wodą i środkiem myjącym. Brud zszedł, a dębowe nogi i rama ukazały piękny rysunek słojów. Dlatego nie pokrywałam ich żadną farbą czy bejcą (choć kusiło, oj kusiło), tylko pozostały surowe.


Stołkowi chciałam dodać małego pazura. Na obicie wybrałam utkaną przez siebie tkaninę - fuksjowy dywanik w diamenty, z (nieśmiertelnej) bawełny Aniluxu, z całkiem ładnymi frędzlami. Tak prezentował się w marcu 2014 r. na krośnie.


Materiał i gąbka zostały wymienione przez tapicera. Najlepszy może nie był, ale i tak znał się na obijaniu stołków lepiej niż ja ;)
Odnowiony stołek prezentuje się całkiem przyzwoicie. Trafi z powrotem na miejsce, z którego został zabrany, a tymczasem przechodzi u nas w domu fazę testów.

renowacja mebli
renowacja mebli

A teraz seria zdjęć udowadniająca stwierdzenie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia ;)


W kolejce czekają następne ofiary mojego liftingowego pędu: trzy kuchenne stołki, szafka oraz mega zadanie: segment złożony z kilku szaf.
Ten ciągły rozwój osobisty bywa męczący, naprawdę ;)

6 komentarzy:

  1. stołek wygląda świetnie! myślę, że wszystkie "ofiary Twojego pędu do liftingu" na pewno będą wdzięczne za danie im drugiego życia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu szkoda mi tych mebli. Nie są może najpiękniejsze, ale w przyzwoitym stanie "technicznym". No naprawdę nie lubię jak coś się marnuje ;)

      Usuń
  2. Jasna zadyma, ja też takie coś chcę zrobić! Wspaniały efekt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uczę się od najlepszych ;P Ciągle mam w pamięci Twoją narzutę na łóżko :)

      Usuń

Nie dla spamu.
To moje podwórko.

Lepiej późno niż później

Haaaloooo? Zagląda tu ktoś jeszcze? Przerwa w blogowaniu była całkiem zacna, ale wygląda na to, że już się skończyła ;) To lecimy :D  ...