W tak zwanym międzyczasie powstały dwa berety, oba według
tego samego wzoru – Brambles, oba z uprzędzionej wełenki. Wzór jest rozpisany
na trzy długości beretki oraz trzy wielkości (obwody głowy), jest łatwy do opanowania
i bardzo przyjemny w dzierganiu.
Pierwszy beret skończyłam na początku kwietnia. To wariant o
średniej długości, a materiałem była… wełna świniarki.
Wbrew pozorom wcale nie gryzie tak, jakby można się było
tego po świniarce spodziewać. A przesadnie nieczuła nie jestem. Co ciekawe,
mimo kilkukrotnego prania (w runie, w przędzy, w gotowym udziergu) cały czas
pachnie owieczką. Zaraz po założeniu beretu poprawa nastroju u prządek jest
gwarantowana :D
Drugi, który skończyłam w ubiegłym tygodniu, zrobiony jest z
alpaki o kolorze czekolady (trzymajmy się tej nomenklatury) i jest wersją
najkrótszą. Jest mięciutki… i nie pachnie niczym specjalnym, no może płynem do
prania ;)
Dzięki temu, że zmuszona zostałam do noszenia okrycia głowy,
odkryłam nowe pola do eksploracji wzorów czapkowych. Powstała nawet mała
kolejeczka :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie dla spamu.
To moje podwórko.