Podczas szału farbowania, który naszedł mnie dwa tygodnie temu, dla celów poznawczo-szkoleniowych pofarbowałam kawałek czesanki Poltopsu na trzy różne kolory. Sposobami naturalnymi oczywiście. Kolor żółty wyciągnęłam z kwiatów mniszka lekarskiego, zielony również, ale z udziałem zardzewiałego śrubokręta, a pomarańczowy z łusek cebuli.
Czesanka, jak wspomniałam, posłużyła celom
poznawczo-szkoleniowym, a konkretnie próbie przędzenia metodą fraktali.
Chodziło mi to po głowie już długi czas, ale dotąd nie miałam odpowiedniego
materiału. Sam sposób przędzenia fraktali doskonale został opisany na Prząśniczce tu i tu, nie
będę się więc mądrzyć na ten temat. Oto niteczka w majowych kolorach.
Oczywiście nie udało mi się podzielić równo czesanki i po
skończeniu zdwajania nitki pozostał całkiem przyzwoity kawałek singla. Cóż było
robić – wypróbowałam navajo ;) Też zawsze chciałam to zrobić. Technika przystępnie
opisana jest tutaj, dodam tylko, że jedną łapką przytrzymywałam skręt, tak jak
przy zdwajaniu nici. Navajo wyszło tak.
I dla porównania oba motki.
W tym porównaniu całkiem ładnie widać różnice w ułożeniu
kolorów, w zależności od sposobu przędzenia. Jedna czesanka, wiele możliwości.
Tylko na co się zdecydować? :D
Razem ze „szkoleniową” czesanką dofarbowałam na zielono
jeden z motków prezentowanych we wcześniejszym wpisie.
To też motki testowe :) Przetestowała je
Nisza, a dzianina z nich wykonana wygląda tak.
Fot. Nisza |
Fot. Nisza |
Dziękuję!
Pięknie, kolorowo i subtelnie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Alicjo :) Bardzo mi miło :)
OdpowiedzUsuń