Przez ostatnie kilka tygodni prowadzę kilka "projektów" jednocześnie, a oczywistym skutkiem jest to, że wszystkie one są w różnym stopniu zaawansowania (rozgrzebania?). To znaczy nic nie jest skończone i w związku z tym nie nadaje się do pokazania.
O proszę, udało mi się nawet zrobić tematyczne zagajenie ;) Dziś bowiem nadszedł czas na mały rachunek sumienia. Dotyczący UFOków. Rzeczy niedokończonych, zalegających w różnych mniej lub bardziej oczywistych schowkach. Znajdujących się w twórczej próżni. Zajmujących druty i żyłki. Miejsce. Działających na nerwy...
Poncho z
alpaki
Uprzędy z
podarowanej alpaki zostały już dawno dumnie zaprezentowane na fb. W sieci
znalazłam zdjęcie czegoś, co bardzo mi się spodobało. Alpaka w kolorze wypłowiałego lwa dostała do pary
BFLa w kolorze oatmeal i sprawa wydawała się oczywista. Poncho robiło się
szybciutko i przyjemnie. Do czasu, kiedy zorientowałam się, że raczej nie
wystarczy na nie włóczki. Tym sposobem temat umarł śmiercią naturalną. Udzierg
w znacznym stopniu zaawansowania leży w koszyku stającym w reprezentacyjnym miejscu w salonie (a co!), niekiedy trochę go pomiziam
przemyśliwując co dalej. Stan ten trwa niezmiennie od … no, już prawie dwa lata?
Szal w
liście
Pokazywałam
go prawie rok temu (klik). I od tego momentu nic się nie zmieniło. Obiecany motek nie dotarł, a
mnie jakoś brakowało zacięcia, żeby go dokupić. Spoczywa razem z alpaką w koszyku. Od ponad roku, bo zaczęłam go robić w ubiegłoroczne ferie.
Sweter Pana
Męża
To UFOk
wyjątkowy, bo nawet nie zaczęty. Nieustająco, od kilku lat w planach. Ale
kiedyś ten dzień nadejdzie. Uwaga: Pan na zdjęciu to nie Pan Mąż tylko Pan z Gazetki ;) Hmmm, gwoli ścisłości to w sumie zrobiłam czapkę. Ale Pan Mąż jej nie nosi, bo twierdzi, że jest "zbyt przewiewna".
Sweterek z
Oliwii
Napaliłam
się na niego strasznie, nie bacząc na jakość włóczki. Skrzypienie podczas
dziergania skutecznie mnie zniechęciło do zakończenia tematu. No i wyszedł
jakiś taki nie bardzo. Nawet sfotografować go mi się nie chciało... Przepraszam, ale naprawdę nic ciekawego.
Morris
O tak! Morris! To
hasło-klucz znają moje koleżanki i pół rodziny. Chodzi o Dzięcioła Williama Morrisa. Haft znaczy. Krzyżykowy.
Morris jest
niekwestionowanym królem moich UFOków i rządzi od lat (czterech? pięciu?). Nie byłoby w tym nic
strasznego, gdyby nie to:
Cała
nadzieja w tym, że dociągnę jakoś do emerytury i pożyję jeszcze kilka lat.
Dzieci dostaną go w spadku jako dzieło (niemal) całego życia ;D Zalega w ławie w kuchni. A tak serio: to uwielbiam go i cały czas budzi mój zachwyt. I naprawdę cały czas mam nadzieję, że kiedyś go dokończę.
Witam serdecznie i pozdrawiam. Temat UFO-ków jest wielki jak morze u mnie ich też całe pudło i nadzieja , że je skończę. :)
OdpowiedzUsuńWitam i cieszę się, że do mnie zaglądasz :)
OdpowiedzUsuń