Ten wpis dedykuję Juniorowi. Choć zapewniam, że wszelkie podobieństwo jest przypadkowe :)
Fascynację
Jakubkami, czyli owcami Świętego Jakuba, przeżywało chyba wiele prządek.
Przyszła pora i na mnie ;) Zakochałam się w tych czterorogich owcach o
diabelskim wyglądzie od pierwszego wejrzenia.
O rasie
można znaleźć sporo informacji w sieci, więc nic odkrywczego raczej tutaj nie napiszę.
Kto ciekaw dlaczego rasa ta nosi nazwę Świętego Jakuba może zajrzeć na przykład
tutaj lub tutaj. Łebski facet
ten Jakub był :D
W każdym
razie runo Jakubków stało się obiektem mojego pożądania. Musiałam je mieć, i to
najlepiej już. I zaskakująco szybko weszłam w jego posiadanie. Podobno co drugi
głupi ma szczęście, tylko trzeba się dobrze w kolejce ustawić ;)
Dostałam strzyżę z dwóch owiec. Wełna zachwyciła mnie totalnie. Z pierwszej owieczki okazała się bardzo przyjemna w dotyku, delikatna i miękka. Z drugiej – już bardziej szorstka i bardziej zabrudzona. Jak nic musiał to być baran ;D Zwykle podczas prania wełny woda zamienia się w mniej lub bardziej błotnistą breję, ale tym razem woda przybrała owszem kolor bury, ale raczej mlecznobiało-bury. Po praniu wełna pozostała nieco tłusta i miała całkiem przyjemny, choć niezbyt owczy zapach.
Dostałam strzyżę z dwóch owiec. Wełna zachwyciła mnie totalnie. Z pierwszej owieczki okazała się bardzo przyjemna w dotyku, delikatna i miękka. Z drugiej – już bardziej szorstka i bardziej zabrudzona. Jak nic musiał to być baran ;D Zwykle podczas prania wełny woda zamienia się w mniej lub bardziej błotnistą breję, ale tym razem woda przybrała owszem kolor bury, ale raczej mlecznobiało-bury. Po praniu wełna pozostała nieco tłusta i miała całkiem przyjemny, choć niezbyt owczy zapach.
Jak Jakubek
wygląda, każdy widzi. Jeszcze zanim dotarły do mnie worki z wełną,
zastanawiałam się czy segregować kolory i prząść każdy z nich osobno, czy
raczej połączyć wszystkie barwy w jednej nitce. Czyli mówiąc krótko, co zrobić,
żeby skarbu nie zmarnować. Szczerze mówiąc, szkoda mi było prząść osobno każdy z
kolorów; cała uroda jakubkowej wełny polega właśnie na tych kolorach i ich
połączeniu. Pozostało pytanie, jak ją uprząść, żeby jej nie spaprać. I to
właśnie zamierzałam przetestować. Uprzędłam z niej na próbę trzy różne nitki.
Pierwsza od lewej:
wełna wyczesana na szczotkach, ułożona od ciemnego do jasnego, navajo.
Środkowa: wełna
wyczesana na szczotkach, ułożona od ciemnego do jasnego, podwójna nitka.
Trzecia od lewej, czyli pierwsza od prawej:
kolory wymieszane na gręplarce, podwójna nitka.
Najbardziej podoba
mi się navajo :) Za
melanżami zbytnio nie przepadam, a szary jak na mój gust jest za bardzo
zmiksowany. Potem
nastąpił ciąg dalszy testów.
Bo przecież liczy się nie tylko uroda samej
włóczki, ale przede wszystkim wygląd dzianiny, która z niej powstanie. Z każdej
nitki powstała więc próbka: 20 oczek na drutach nr 3, rzędów tyle, ile wyszło
;) Wszystkie trzy wyszły nieźle, ale dalej najbardziej podoba mi się navajo.
I to na
razie tyle testowania. I przędzenia. Muszę odkurzyć krosno, bo wydaje mi się,
że rozwiązałam w końcu małą zagwozdkę, która nie dawała mi spokoju od dłuższego
czasu. O wynikach Szanownych Czytelników z pewnością poinformuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie dla spamu.
To moje podwórko.