W
tym roku postanowiłam popełnić ozdoby świąteczne. Od razu uprzedzam, że
nie jestem mistrzem szycia ;) Za materiał posłużyły wprawki, które pokazywałam
w poprzednim wpisie.
Wzięłam nożyczki i dokonałam aktu wandalizmu, a w zasadzie
chyba masochizmu.
Moje
umiejętności krawieckie szybko zweryfikowały asortyment powstałych ozdób. Z
księżyca powstał banan…
Z
choinki coś, co (może) przypomina dzwoneczek…
Jedynie
serduszka po uszyciu nadal przypominają serduszka.
Trafiły do moich koleżanek z pracy :)
A skoro o pracy mowa... Idąc
dziś do roboty dokonałam odkrycia. Wprawdzie było jeszcze ciemno i byłam zakręcona (wiadomo - urzędnik bez kawy z rana nie funkcjonuje), ale wzrok mnie nie mylił. Przed
moją firmą stoi Stajenka. A w niej…
Tak
:D Po lewej, nieco w głębi, kołowrotek!
Może to znak? ;)
Zatem Wesołych, spokoju i szczęśliwości wszelakiej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie dla spamu.
To moje podwórko.