Nareszcie skończyłam. Nie, nie całą. Czarną.
W kwietniu lub maju pewien miły Znajomy bardzo mnie
zaskoczył. Zupełnie bez uprzedzenia przyniósł mi cały worek alpaczego runa.
Okazało się, że w worku jest runo w czterech kolorach: brązowym, ciemnej
czekolady, beżowym (przypomina wypłowiałego lwa) i czarnym.
Przebieranie szło mi wyjątkowo mozolnie. Porównując efekty
do upływu czasu wyszła raczej nędzna wydajność ;) Do tej pory przebrałam,
wyprałam i uprzędłam beżową (dużo wcześniej) oraz czarną. Brązowa jest „w
połowie”, a ciemna czekolada nie ruszona. Ale mamy właściwy moment na
postanowienia noworoczne :)
Od lewej: 33,8m/13g; 112m/27g; 127m/31g; 149m/38g;
146,9m/48g; 139m/39g; 139m/43g; 117m/38g; 263,9m/67g; 69m/55g. Oraz krzyżówka alpaki z Bestią 57m/58g.
Oto Bestia :)
Patrzymy za koszyczek ;)
Junior kocha Bestię do tego stopnia, że zażyczył sobie
skarpetek lub rękawiczek z jej sierści. Zawsze sceptycznie podchodziłam do
przerabiania psiej sierści, ale stwierdziłam, że w końcu nie ja będę TO nosić. W
ramach eksperymentu uprzędłam takiego mixa. Wyszedł całkiem fajnie, bardziej
puchaty niż sama alpaka (ale też Bestia ma dużo podszerstka). Materiał do przędzenia jak każdy inny. Co ciekawe, ze
wszystkich motków Bestia z uwagą obwąchuje tylko swój :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie dla spamu.
To moje podwórko.