Witam wszystkich zaglądających :)
Zanim przejdę do właściwego blogo-pisarstwa zamieszczę kilka
słów wstępu. Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak kogoś to interesowało ;)
Przez kilka lat zajmowałam się dziewiarstwem – robiłam różne
„dzieła” na drutach i na szydełku na potrzeby własne i najbliższej
rodziny. Jak wiecie, na rynku jest cała masa różnych włóczek. Jak wiecie, wybór
zwykle jest trudny, bo często nie wiadomo na co się zdecydować, a wszystkie
kuszą, szczególnie jeśli są w promocji ;)
Jakiś czas temu (w sumie było to nawet dość dawno) zakiełkował
w mojej głowie pomysł, w zasadzie chęć nieodparta, żeby taką włóczkę
zrobić sobie samemu. I kupić kołowrotek. No i się zaczęło... Jak zwykle w
takich przypadkach największym problemem były sprawy finansowe.
Pomysł rósł i dojrzewał, a w tzw. międzyczasie całkiem
niespodziewanie pojawiła się niezwykle atrakcyjna możliwość pozyskania
dofinansowania. Po spędzeniu jednej nocy na pisaniu wniosku, za
pośrednictwem Lokalnej Grupy Działania „Podgrodzie Toruńskie” oraz niezwykle
sympatycznych pracowników Urzędu Marszałkowskiego mam swoje zabawki. Do
kołowrotka dołączyło jeszcze krosno, gręplarka oraz drobniejsze wyposażanie
typu czółenka czy motowidło.
I tak zaczęło się kręcić :)
Matka w pędzie
Matka w pędzie
Mnie interesuje! :-D. Może przędzenie mniej, ale chętnie poczytam i pooglądam. A na pewno niecierpliwie wypatrywać będę Twoich tkackich wyczynów. Trzymam kciuki, żeby w tym pędzie nigdy nie zabrakło Ci czasu na włókienniczy samorozwój ;-).
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam :) Ostrzegam, że przędzenie też bardzo wciąga ;)
OdpowiedzUsuń